Rozdział 2

Zrobiłam jak najgłupszą minę. Nie cierpię wychodzić na zdjęciach poważnie, to takie nudne. Gdy potem przeglądam wszystkie fotki mam z siebie ubaw, najlepsze co może być, śmiać się z siebie samej.
Zrobiłam dużo zdjęć, które mnie śmieszą a zarazem przerażają jaka brzydka umiem być, to znaczy jestem. Wraz z Louisem zwiedziliśmy cały Londyn, było wspaniale. Mam uczucie że z nim mogę robić coś czego bym nie zrobiła przy innych ludziach.
Jest już 20, uświadomiłam sobie nagle. JAK TO TAK SZYBKO MINĘŁO?!
-Louis, wracajmy już.-powiedziałam opatulając się kurtką, było strasznie zimno.-Jest już 20, w dodatku jest strasznie zimno.
-W sumie...-zaczął-masz racje. Chcesz bluzę?-zapytał a ja nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. W sumie było mi koszmarnie zimno, a on proponuje mi bluzę, czemu nie. Nie odpowiedziałam konkretnie, pokiwałam jedynie głową. Chłopak zdjął z siebie bluzę i założył ją na mnie.
Ciepło dotarło do mojego ciała. Uśmiechnęłam się w geście podziękowania, a Louis go odwzajemnił. Nie dość że oczy ma śliczne to jeszcze uśmiech zajebisty. Ruszyliśmy przed siebie, chcąc dojść do bloku w którym mieszkamy. Droga minęła nam sprawnie ponieważ bardzo dużo rozmawialiśmy, w dobrym towarzystwie zawsze szybko leci czas.
Pożegnałam się z brunetem. Otworzyłam drzwi frontowe i weszłam do środka, zamykając za sobą mieszkanie. No nareszcie w domu! Louis jest bardzo miłym chłopakiem, ale po tak długim spacerze mam ochotę iść spać. Z obolałych stóp zdjęłam buty i odwiesiłam bluzę na wieszak. Stop, stop stop! Kurde, nie oddałam mu bluzy. Pierwsze co mi przyszło do głowy to pomysł aby pobiec do niego i mu ją oddać. Pomyślałam jeszcze kilka minut, lecz nic lepszego nie wymyśliłam. W samych skarpetkach wyszłam na klatkę schodową i zaczęłam biec po schodach z materiałem w ręce. Byłam już na 5 piętrze, to tu mieści się jego dom. Zatrzymałam się na chwilkę i podparłam się poręczy. To tylko 2 piętra a ty jesteś zmęczona, od jutra zaczynam ćwiczyć. Podeszłam do drzwi i zapukałam. Po jakiś 2 minutach Louis otworzył. Przeleciał mnie wzrokiem od góry do doły i się uśmiechnął.
-Zapomniałam oddać bluzy.-szybko wypowiedziałam i podałam mu ubranie.-No to do jutra!-odeszłam w stronę schodów i pokiwałam. Chłopak tylko uniósł rękę w geście pożegnania. Zeszłam na swoje piętro. Od razu po powrocie jak najszybciej udałam się do sypialni. Ubrałam piżamę i położyłam się na łóżku. W telefonie włączyłam moje piosenki uszykowane do snu i uciekłam do krainy Morfeusza.

***

No nareszcie już koniec tej nauki. Dochodziła godzina 16 a ja do tej pory tylko się uczyłam, nic więcej. Na całe szczęście czytam ostatnie dwie strony i mogę robić co mi się żywnie podoba. Do moich uszu dotarł dźwięk pukania do drzwi. AKURAT WTEDY KIEDY KOŃCZĘ?! Wstałam i otworzyłam niespodziewanemu gościowi. Na samym początku myślałam że to Louis ale okazało się ku mojemu rozczarowaniu że to kurier z paczką do mnie. Podpisałam papiery i odebrałam przesyłkę. Pudełko było małe. Moja ciekawość była niesamowita. Położyłam paczkę na stole i wzięłam nożyczki. Delikatnie otworzyłam pudło i zajrzałam do środka. Były tam stare albumy ze zdjęciami, właśnie o to prosiłam mamę aby mi przesłała. Pochwyciłam do ręki pierwszy album i usiadłam spokojnie na kanapę. Przejechałam ręką po okładce i otworzyłam zbór fotografii. Z każdym zdjęciem powracały wspomnienia. Te cudne chwile, oraz te złe. Wszystko wróciło, rozpamiętując to pojawił się uśmiech na mojej twarzy. Może to co kiedyś robiłam było złe ale mam wielką nadzieje że tu zacznę od nowa. Louis nie może się dowiedzieć co kiedyś robiłam, przestałby się do mnie odzywać. Nie, to nie może się tak skończyć. Odgoniłam złe myśli i powróciłam do przeglądania rodzinnych pamiątek.
Za pstryknięciem palcem przejrzałam już wszystkie albumy. Wzięłam je i odłożyłam na szafkę. W mojej głowie pojawiło się czerwone światełko, miałam na myśli telefon. Kurde Louis miał dzwonić! Popędziłam do sypialni gdzie leżał mój telefon. Spodziewałam się 100 nieodebranych połączeń a tu nawet sms'a nie ma. Zapomniał o mnie? Ah... trudno, może miał ważniejsze sprawy na głowie.
Należę do osób które nie zamartwiają się tym że ktoś do nich nie zadzwonił, po prostu nie chciał lub nie mógł.
Z urządzeniem w ręce poszłam do kuchni. Zegar tam wskazywał 19, to nie tak źle. Właśnie miałam się brać za robienie kolacji, lecz znów ktoś mi przeszkodził. CZEMU ONI WSZYSCY PRZYCHODZĄ W TAKICH CHWILACH?! Pospiesznym krokiem udałam się do wejścia aby otworzyć mojemu już 2 gościu. Był to Lou, jak chyba zawsze miał uśmiech na twarzy, z tym chłopakiem nie można się smucić. Przywitałam go ciepłym uśmiechem. W moich oczach widać było złość, bo serio miałam ochotę na kanapkę.
-Dalej, wchodź-powiedziałam z szczęściem wymalowanym na twarzy.-Dlaczego tak późno?-zadałam pytanie które zadawałam sobie w głowie.
-Bardzo cię przepraszam ale musiałem trochę dłużej być w pracy.-tłumaczył się brunet. No tak Kat, jest poniedziałek to normalni ludzie pracują, tylko ty siedzisz w chacie i czekasz aż dostaniesz się na studia.
-Spoko, nic się nie stało.-powiedziałam idąc w stronę lodówki.-Chcesz kanapkę?-zapytałam.
-Jasne. Czemu nie.-odpowiedział twierdząco. Wyjęłam potrzebne składniki i zaczęłam przyrządzać jedzenie. Po kilku minutach były już gotowe. Z szuflady wyjęłam jeszcze sok i kilka szklanek. Wszystko zaniosłam na stolik w salonie, o mało nie przewracając się po drodze, Lou jedynie się ze mnie śmiał. Miałam wielką ochotę na niego nakrzyczeć ale podarowałam mu. Usiadłam i zaczęłam konsumować uszykowane danie. Chłopak robił to samo co ja. Z kanapką w ustach włączyłam telewizor i przełączyłam na mój ulubiony kanał. Przez nasz śmiech kanapki prawie wylądowały na podłodze, ponieważ o mało co ich nie wypluliśmy. Tego wieczoru bez przerwy się śmiałam. Taki radosny czas się serio przydaje, pomógł mi na chwilkę zapomnieć o mojej przeszłości. Z nim to nawet o śmierci kogoś bliskiego byłoby można zapomnieć.
O godzinie 22 pożegnałam bruneta i poszłam spać, koniec atrakcji jak na jeden dzień.
Nie mogłam tej nocy spać, coś nie dawało mi spokoju. Wstałam z łóżka i poszłam po swój telefon który przez ten cały czas leżał spokojnie na blacie w kuchni. Wzięłam go do ręki i poszłam z nim się położyć. Gdy już leżałam zaczęłam wszystko po kolei sprawdzać od Facebooka aż po pocztę głosową.
Po 30 minutach znalazłam nagranie na poczcie głosowej, było od mamy. Powiedziała mi że wszystko u niej dobrze i nie mam się martwić. Ostatnio bardzo źle się czuła i cały czas chodziłam za nią i jej pomagałam, teraz nie mam jak tego robić. Ucieszyłam się gdy usłyszałam jej głos, brakuje mi jej.
Jestem z nią bardzo związana i nie umiem z nią się rozstawać na tak długi okres czasu, to trudne. W spokoju odłożyłam komórkę i mogłam już usnąć.

 Obudziłam się w swoim starym pokoju. Dawne łóżko, meble i ozdoby. Na ten widok się uśmiechnęłam a w oku zakręciła się łza. Wyszłam z pomieszczenia i zaczęłam się rozglądać po całym domu. Było jak dawniej, wszystko takie znane i każdy przedmiot miał swoją, inną historie. To w tym domu najbardziej lubiłam, ciepło rodzinnego kominka. Wyszłam na podwórek, dzieci jak zwykle się bawiły, ale moja siostra siedziała zapłakana na ławce. Po chwili podeszła do niej jej przyjaciółka i zapytała "Co się stało?". Julia tylko odpowiedziała że ja, czyli Katrina wyjechałam. Teraz wszystko stało się dla mnie jasne, jest to dzień w którym wyjechałam do Londynu. W tej chwili zobaczyłam jak moja kochana siostrzyczka musiała prze zemnie cierpieć i płakać. Jej przyjaciółka pocieszyła ją i poszły bawić się z innymi. Teraz nie mogę nazwać zabawą siedzenie na trzepaku, ale kiedyś mogłam. 

Obudziłam się. Zegar wskazywał godzinę 10. Od razu po ubraniu się muszę zadzwonić do siostry. 
Wzięłam szybki prysznic i ubrałam TO. Pochwyciłam telefon i wybrałam numer Julii. 
Niestety zapomniałam że dziś jest środek tygodnia i musi chodzić do szkoły. Napisałam jedynie sms, którego mam nadzieje odczyta. Nic innego mi nie zostało jak czytanie książki. 
Usiadłam z herbatą i książką przy oknie. Na dworze padało, a okno było całe pokryte małymi kropelkami deszczu które powoli spływały. Uwielbiam czytać i pić ciepły napój gdy za oknem jest zła pogoda, wtedy czuje się tak... bezpiecznie? Usiadłam z lekturą i zaczęłam czytać linijki zdań. 
Czas szybko mijał przy dobrej atmosferze. Moje zajęcie przerwał dźwięk dzwonka do drzwi. Otworzyłam i miłym spojrzeniem przywitałam pana listonosza. Wręczył mi kopertę z listem. Usiadłam i rozdarłam papier. Był to list od studiów. Szybko przeczytałam i wpadłam w szał. Zaczęłam krzyczeć "PRZEJĘLI MNIE! PRZYJĘLI!". Nie mogłam opanować swojego szczęścia. Zaczęłam turlać się po łóżku jak małe dziecko. Moja radość nie znała granic.


________________________________________________________________________________
Witam was serdecznie w 2 już rozdziale. Niestety nie pojawił się on wcześniej ponieważ miałam ostatnio nie małe problemy i mało czasu. Teraz powracam. Jak widzicie zmieniłam postać Katriny, wzięłam aktorkę na której się wzorowałam tworząc jej postać, więc mam nadzieje że będzie wam to odpowiadać. 
Bardzo dziękuje za 3 komentarze pod 1 rozdziałem :). Mam nadzieje że pod tym będzie z 8, będę wtedy z was dumna.
Dobra a teraz suchar na koniec.
Dlaczego komputer się nie schyla?
.
.
.
.
.
.
.
.
Bo mu dysk wypadł!
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
Co ja robię ze swoim życiem ;-;

Rozdział 1

 Kurwa! Czy zawsze ktoś musi mi przerwać? Już wystarczy że lot był do dupy a teraz ktoś przychodzi gdy jestem zajęta. Otworzyłam drzwi i nie popatrzywszy na twarz gościa, wydarłam się na niego.
-Cezgo kurwa?-wykrzyczałam podirytowana.
-Może trochę milej dla nowego sąsiada?-chłopak który stał w drzwiach wyłonił swe turkusowe oczy spod grzywki zasłaniającej całe czoło. Nie powiem, przystojny był.
-Sorrki, ale tak troszkę przerywasz.-powiedziałam już mniej złośliwie. Nie jestem agresywna, lecz bardzo nie lubię jak ktoś się ze mną nie zgadza lub PRZESZKADZA.
-Nie no, spoko. A tak ogólnie przyszedłem tu ponieważ słyszałem że się tu wprowadziłaś i postanowiłem ci jakoś pomóc, ale jak rozumiem, nie zgadzasz się.-powiedział z zadziornym uśmiechem na twarzy i powoli się oddalając. Chwyciłam jego nadgarstek i szybko powiedziałam.
-Jak już przyszedłeś to mi pomóż. Przynajmniej odpracujesz to że mi przerwałeś.-powiedziałam zaciągając go do środka mojego mieszkania. Czy ty zawsze musisz być taka agresywna i postawiać na swoim? Daj przynajmniej jeden raz KOMUŚ zdecydować. Zaciągnęłam do domu obcego mi chłopaka, ale bardzo przystojnego chłopaka!
-A tak wo gule jestem Louis Tomlinson-powiedział brunet gdy wzrokiem wędrował po mym całym mieszkaniu zatrzymując się na moich oczach.
-Ja jestem Katrina Lovic. W skrócie Kati lub Kat.-powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Chłopak zrobił kwaśną minę, chyba nie pasuje mu moje imię. To co ja kurwa imię mam zmieniać?!
-Będę na ciebie mówił Lovi, tak ładniej.-powiedział chłopak i wyszczerzył zęby.
-Spoko, ale ja na ciebie będę mówić Tommo.
-Dobra. Ta ksywa jest zarezerwowana tylko dla ciebie.-powiedział i ROMANTYCZNIE się do mnie uśmiechnął. Oooo nie koleś, ty ze mną nie flirtuj! Nienawidzę tego! Chodź w jego przypadku to serio jest urocze i miłe.

***

Piliśmy spokojnie sok, w ciszy i spokoju. Nareszcie się rozpakowałam i mam spokój. Cały czas patrzyłam na bruneta i myślałam jak to między nami będzie. Jest mała szansa że skończę jako jako jego dziewczyna lub w jego łóżku. To nie może się tak potoczyć! Ja nie mogę z nim się przyjaźnić, a co dopiero chodzić! On nie może wiedzieć z jakiego powodu tu przyleciałam, to nie bezpieczne dla niego jak i dla mnie. Zabiłabym się gdyby poznał mój mały sekret. MAŁY?! To jest ogromny sekret! 
-Lovi! Kurde oguchłaś?!-brunet przerwał moje przemyślenia krzycząc do mnie.
-Tak, tak sorry.-potrząsnęłam lekko głową.
-Ja muszę już lecieć, bo wiesz jutro praca.-powiedział biorąc ze stołu swój telefon.
-Dobra. Jeszcze raz dziękuje za pomoc przy rozpakowywaniu. To do jutra.-powiedziałam machając mu na pożegnanie gdy on był już na korytarzu.
-Pa. Do jutra.-Powiedział wchodząc na schody prowadzące na wyższe piętra. 
   Powędrowałam do kanapy na której usiadłam. Chwyciłam do spoconej ręki pilota od telewizora i wcisnęłam guzik który odpalał urządzenie. Włączyłam swój ulubiony kanał i mogłam spokojnie pomyśleć. 
   Głowna myśl która pojawiała się w mojej głowie był Louis. Nie wytrzymam jak się o wszystkim dowie. Może lepiej będzie jak nie będę się z nim widywać. Ale jak ja mu kuźwa to wytłumaczę? Jestem w kropce. Nie mogę zrobić nic, absolutnie nic! Przerwałam swoje przemyślenia i skupiłam się na telewizji. Zawsze gdy nie wiem co robić oglądam jakieś głupie seriale które nie mają sensu. Tylko ja tak mam? 
   Po godzinie oglądania bajek dla dzieci nadal nie wiedziałam co mam zrobić oraz dodatkowo zachciało mi się potwornie jeść! Poczłapałam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam jogurt naturalny który następnie wymieszałam z kakaem. Zdecydowanie moja ulubiona przekąska. Usiadłam przy stole i zaczęłam konsumować przygotowane jedzenia. Gdy wyrzucałam do kosza na śmieci puste opakowanie, spojrzałam na zegar który wskazywał godzinę 23:45. To już tak późno?! 
   Szybko wzięłam gorący prysznic który zmył ze mnie wszystkie zmartwienia. Położyłam się wygodnie na łóżku i zasnęłam.

***

Nad ranem obudziły mnie dźwięki dochodzące zza okna. Głupie bachory, muszą tak głośno się bawić. Nie była to miła pobudka, lecz bez niej wstałabym pewnie za jakąś godzinę lub dwie. Przetarłam zaspane oczy i szybko się rozciągnęłam. Wstałam i pościeliłam łóżko aby wyglądało tak jak przed pójściem spać. Była 9:30, ehh za wcześnie! Nie umiem rano wstawać, to jest za trudne jak dla mnie. Wyszłam z sypialni i weszłam do kuchni. Zrobione płatki zjadłam w mgnieniu oka. "Może znajdziesz jakąś pracę?" ta myśl zaświtała  w mojej głowie. Bez zbędnych działań zabrałam się za poszukiwanie pracy która będzie mi pasować, co nie jest takie łatwe. 
   Przeleciałam wszystkie gazety i strony internetowe. Gdy już miałam zamiar się poddać znalazłam, będę pracować jako pianistka. Akurat w pobliskim klubie szukają kogoś kto będzie grał na pianinie, praca idealna dl mnie. Jest w późnych godzinach i będę robić co kocham, już kocham tę prace. Napisałam zgłoszenie które po dwukrotnym sprawdzeniu wysłałam. Błagam aby mnie przyjęli. 
   Co można by tu porobić, strasznie nudno. Pochwyciłam do ręki swą ulubioną książkę i poszłam z nią na wygodną kanapę. Otworzyłam na stronie którą jako ostatnią przeczytałam i zaczęłam po cichu czytać. Ja zawsze wolałam czytać książki niż oglądać filmy które pokazują połowę tego co w książce. Może i czytanie zabiera dużo czasu, lecz kocham sobie to wszystko wyobrazić. Mogę wtedy wczuć się w rolę głównego bohatera, a nie jak filmie, nie można użyć swej wyobraźni. Od urodzenia byłam marzycielka i wymyślałam sobie w głowie własne opowiadania. Jeśli w tym momencie przyszedł by Tommo wydarłabym się na niego jeszcze bardziej niż wczoraj, nie cierpię przerywać czytania. 
   Była już 15 a ja oglądałam telewizje i czekałam na chłopaka. Jak na zawołanie usłyszałam dzwonek do drzwi. Położyłam rękę na klamce i pod naciskiem mojej ręki drzwi się otwarły. W progu stał Louis oparty o formułkę drzwi. Jego wzrok był zadziorny, co on do cholery planuje?! 
-Ubierz się-powiedział z uśmiechem.
-Dlaczego?-zapytałam unosząc jedną brew do góry. -Gdzie idziemy?
-To jest niespodzianka.
Jak ja nie cierpię niespodzianek! W mojej głowie tworzą się różne dziwne pomysły które się ze sobą kłócą. Pobiegłam szybko do pokoju i ubrałam na siebie dżinsy i T-shirt. Po kilku minutach Byłam zupełnie gotowa do wyjścia.

_________________________________________________________________________________

To jest dopiero 1 rozdział i przyznaję się że wyszedł mi do dupy. Pisany na szybko i byle jak. Nie mogę znieść uczucia że daje to wam do czytania.
Mam tez wiadomość (ogłoszenia parafialne) że rozdziały będą pojawiać się co tydzień (max 10 dni).
Ale chyba zawsze tak jest że sobie coś obiecuję a następnie tego nie dotrzymuje, głupia wada. 
Wybaczcie mi też że taki krótki, mam nadzieje że następny będzie dłuższy i o wiele lepszy.

BLOG TYGODNIA

Dziękuje za przeczytanie :* Zapraszam do komentowania :) 

Prolog

-Zaraz lądujemy-głos stewardessy obudził mnie z błogiego snu. Otworzyłam zaspane i odwróciłam głowę w stronę małego okienka. Do małego plecaczka spakowałam wszystkie rzeczy które były mi potrzebne podczas lotu.
Wylądowaliśmy, a wszyscy pasażerowie zaczęli wychodzić z samolotu. Założyłam plecak na plecy i wyszłam. Wzięłam walizkę i powolnym ruchem udałam się do wyjścia.
Przy lotnisku poprosiłam miłego pana taksówkarza o podwiezienie do mieszkanie. Staruszek się zgodził a ja z uśmiechem wsiadłam do wozu. Podałam mu ulicę a on ruszył.
Podziwiałam widoki za oknem, ahh Londyn. Uwielbiałam to miasto w dzieciństwie, a teraz mam okazję tu mieszkać, może nie po królewsku ale też nie jak bezdomna.
Głos starszego pana przerwał moje przemyślenia. Podał cenę a ja wysiadłam z auta. Stanęłam przed dużym budynkiem i popatrzyłam na niego.
No, Katrino Lovic, tu będziesz mieszkać. Chwyciłam walizkę i weszłam do budynku w którym mieściło się moje mieszkanie. Weszłam na 5 piętro, tam właśnie mieścił się mój tymczasowy dom. Otworzyłam białe, drewniane drzwi. Przekroczyłam próg i zobaczyłam moje mieszkanie, urządzone tak jak chciałam.
Po lewej stronie mieścił się salon z szarą sofą i takim samym fotelem. Był również telewizor i dywan z flagą Wielkiej Brytani. Dodatkowo jakieś dodatki, np. obrazy na ścianach, roślinki i tym podobne.
Po prawej natomiast była kuchnio-jadalnia, wszystko było tam wykonane z jasnego drewna. Zamknęłam za sobą drzwi i weszłam do pierwszego pokoju którym była moja sypialnia.
Była urządzona jak normalna sypialnia. Białe ściany jak w całym domu. Czarne i białe meble oraz fioletowe dodatki. Łóżko było ustawione pod oknem, zaraz obok był stolik nocny i szafa na ubrania. Po drugiej stronie było biurko z krzesłem i mały fotel. Były oczywiście jeszcze jakieś drobne dodatki.
Usiadłam koło szafy, a koło siebie położyłam walizkę z ubraniami. Otwarłam ją i zaczęłam wyciągać ubrania i wkładać do szafy. Zaczęłam myśleć o życiu tu, nowe osoby, miejsca i sytuacje. Nie jestem osobą która ciągle myśli o tym co będzie, ja staram się żyć chwilą, bo nic inne jeszcze nie jest pewne.
Moje przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Wstałam a z moich ust wyleciało kilka drobnych przekleństw. Podeszłam do drzwi i położyłam rękę na klamce, pod wpływem nacisku drzwi się otworzyły.