Zrobiłam dużo zdjęć, które mnie śmieszą a zarazem przerażają jaka brzydka umiem być, to znaczy jestem. Wraz z Louisem zwiedziliśmy cały Londyn, było wspaniale. Mam uczucie że z nim mogę robić coś czego bym nie zrobiła przy innych ludziach.
Jest już 20, uświadomiłam sobie nagle. JAK TO TAK SZYBKO MINĘŁO?!
-Louis, wracajmy już.-powiedziałam opatulając się kurtką, było strasznie zimno.-Jest już 20, w dodatku jest strasznie zimno.
-W sumie...-zaczął-masz racje. Chcesz bluzę?-zapytał a ja nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. W sumie było mi koszmarnie zimno, a on proponuje mi bluzę, czemu nie. Nie odpowiedziałam konkretnie, pokiwałam jedynie głową. Chłopak zdjął z siebie bluzę i założył ją na mnie.
Ciepło dotarło do mojego ciała. Uśmiechnęłam się w geście podziękowania, a Louis go odwzajemnił. Nie dość że oczy ma śliczne to jeszcze uśmiech zajebisty. Ruszyliśmy przed siebie, chcąc dojść do bloku w którym mieszkamy. Droga minęła nam sprawnie ponieważ bardzo dużo rozmawialiśmy, w dobrym towarzystwie zawsze szybko leci czas.
Pożegnałam się z brunetem. Otworzyłam drzwi frontowe i weszłam do środka, zamykając za sobą mieszkanie. No nareszcie w domu! Louis jest bardzo miłym chłopakiem, ale po tak długim spacerze mam ochotę iść spać. Z obolałych stóp zdjęłam buty i odwiesiłam bluzę na wieszak. Stop, stop stop! Kurde, nie oddałam mu bluzy. Pierwsze co mi przyszło do głowy to pomysł aby pobiec do niego i mu ją oddać. Pomyślałam jeszcze kilka minut, lecz nic lepszego nie wymyśliłam. W samych skarpetkach wyszłam na klatkę schodową i zaczęłam biec po schodach z materiałem w ręce. Byłam już na 5 piętrze, to tu mieści się jego dom. Zatrzymałam się na chwilkę i podparłam się poręczy. To tylko 2 piętra a ty jesteś zmęczona, od jutra zaczynam ćwiczyć. Podeszłam do drzwi i zapukałam. Po jakiś 2 minutach Louis otworzył. Przeleciał mnie wzrokiem od góry do doły i się uśmiechnął.
-Zapomniałam oddać bluzy.-szybko wypowiedziałam i podałam mu ubranie.-No to do jutra!-odeszłam w stronę schodów i pokiwałam. Chłopak tylko uniósł rękę w geście pożegnania. Zeszłam na swoje piętro. Od razu po powrocie jak najszybciej udałam się do sypialni. Ubrałam piżamę i położyłam się na łóżku. W telefonie włączyłam moje piosenki uszykowane do snu i uciekłam do krainy Morfeusza.
***
No nareszcie już koniec tej nauki. Dochodziła godzina 16 a ja do tej pory tylko się uczyłam, nic więcej. Na całe szczęście czytam ostatnie dwie strony i mogę robić co mi się żywnie podoba. Do moich uszu dotarł dźwięk pukania do drzwi. AKURAT WTEDY KIEDY KOŃCZĘ?! Wstałam i otworzyłam niespodziewanemu gościowi. Na samym początku myślałam że to Louis ale okazało się ku mojemu rozczarowaniu że to kurier z paczką do mnie. Podpisałam papiery i odebrałam przesyłkę. Pudełko było małe. Moja ciekawość była niesamowita. Położyłam paczkę na stole i wzięłam nożyczki. Delikatnie otworzyłam pudło i zajrzałam do środka. Były tam stare albumy ze zdjęciami, właśnie o to prosiłam mamę aby mi przesłała. Pochwyciłam do ręki pierwszy album i usiadłam spokojnie na kanapę. Przejechałam ręką po okładce i otworzyłam zbór fotografii. Z każdym zdjęciem powracały wspomnienia. Te cudne chwile, oraz te złe. Wszystko wróciło, rozpamiętując to pojawił się uśmiech na mojej twarzy. Może to co kiedyś robiłam było złe ale mam wielką nadzieje że tu zacznę od nowa. Louis nie może się dowiedzieć co kiedyś robiłam, przestałby się do mnie odzywać. Nie, to nie może się tak skończyć. Odgoniłam złe myśli i powróciłam do przeglądania rodzinnych pamiątek.
Za pstryknięciem palcem przejrzałam już wszystkie albumy. Wzięłam je i odłożyłam na szafkę. W mojej głowie pojawiło się czerwone światełko, miałam na myśli telefon. Kurde Louis miał dzwonić! Popędziłam do sypialni gdzie leżał mój telefon. Spodziewałam się 100 nieodebranych połączeń a tu nawet sms'a nie ma. Zapomniał o mnie? Ah... trudno, może miał ważniejsze sprawy na głowie.
Należę do osób które nie zamartwiają się tym że ktoś do nich nie zadzwonił, po prostu nie chciał lub nie mógł.
Z urządzeniem w ręce poszłam do kuchni. Zegar tam wskazywał 19, to nie tak źle. Właśnie miałam się brać za robienie kolacji, lecz znów ktoś mi przeszkodził. CZEMU ONI WSZYSCY PRZYCHODZĄ W TAKICH CHWILACH?! Pospiesznym krokiem udałam się do wejścia aby otworzyć mojemu już 2 gościu. Był to Lou, jak chyba zawsze miał uśmiech na twarzy, z tym chłopakiem nie można się smucić. Przywitałam go ciepłym uśmiechem. W moich oczach widać było złość, bo serio miałam ochotę na kanapkę.
-Dalej, wchodź-powiedziałam z szczęściem wymalowanym na twarzy.-Dlaczego tak późno?-zadałam pytanie które zadawałam sobie w głowie.
-Bardzo cię przepraszam ale musiałem trochę dłużej być w pracy.-tłumaczył się brunet. No tak Kat, jest poniedziałek to normalni ludzie pracują, tylko ty siedzisz w chacie i czekasz aż dostaniesz się na studia.
-Spoko, nic się nie stało.-powiedziałam idąc w stronę lodówki.-Chcesz kanapkę?-zapytałam.
-Jasne. Czemu nie.-odpowiedział twierdząco. Wyjęłam potrzebne składniki i zaczęłam przyrządzać jedzenie. Po kilku minutach były już gotowe. Z szuflady wyjęłam jeszcze sok i kilka szklanek. Wszystko zaniosłam na stolik w salonie, o mało nie przewracając się po drodze, Lou jedynie się ze mnie śmiał. Miałam wielką ochotę na niego nakrzyczeć ale podarowałam mu. Usiadłam i zaczęłam konsumować uszykowane danie. Chłopak robił to samo co ja. Z kanapką w ustach włączyłam telewizor i przełączyłam na mój ulubiony kanał. Przez nasz śmiech kanapki prawie wylądowały na podłodze, ponieważ o mało co ich nie wypluliśmy. Tego wieczoru bez przerwy się śmiałam. Taki radosny czas się serio przydaje, pomógł mi na chwilkę zapomnieć o mojej przeszłości. Z nim to nawet o śmierci kogoś bliskiego byłoby można zapomnieć.
O godzinie 22 pożegnałam bruneta i poszłam spać, koniec atrakcji jak na jeden dzień.
Nie mogłam tej nocy spać, coś nie dawało mi spokoju. Wstałam z łóżka i poszłam po swój telefon który przez ten cały czas leżał spokojnie na blacie w kuchni. Wzięłam go do ręki i poszłam z nim się położyć. Gdy już leżałam zaczęłam wszystko po kolei sprawdzać od Facebooka aż po pocztę głosową.
Po 30 minutach znalazłam nagranie na poczcie głosowej, było od mamy. Powiedziała mi że wszystko u niej dobrze i nie mam się martwić. Ostatnio bardzo źle się czuła i cały czas chodziłam za nią i jej pomagałam, teraz nie mam jak tego robić. Ucieszyłam się gdy usłyszałam jej głos, brakuje mi jej.
Jestem z nią bardzo związana i nie umiem z nią się rozstawać na tak długi okres czasu, to trudne. W spokoju odłożyłam komórkę i mogłam już usnąć.
________________________________________________________________________________
Za pstryknięciem palcem przejrzałam już wszystkie albumy. Wzięłam je i odłożyłam na szafkę. W mojej głowie pojawiło się czerwone światełko, miałam na myśli telefon. Kurde Louis miał dzwonić! Popędziłam do sypialni gdzie leżał mój telefon. Spodziewałam się 100 nieodebranych połączeń a tu nawet sms'a nie ma. Zapomniał o mnie? Ah... trudno, może miał ważniejsze sprawy na głowie.
Należę do osób które nie zamartwiają się tym że ktoś do nich nie zadzwonił, po prostu nie chciał lub nie mógł.
Z urządzeniem w ręce poszłam do kuchni. Zegar tam wskazywał 19, to nie tak źle. Właśnie miałam się brać za robienie kolacji, lecz znów ktoś mi przeszkodził. CZEMU ONI WSZYSCY PRZYCHODZĄ W TAKICH CHWILACH?! Pospiesznym krokiem udałam się do wejścia aby otworzyć mojemu już 2 gościu. Był to Lou, jak chyba zawsze miał uśmiech na twarzy, z tym chłopakiem nie można się smucić. Przywitałam go ciepłym uśmiechem. W moich oczach widać było złość, bo serio miałam ochotę na kanapkę.
-Dalej, wchodź-powiedziałam z szczęściem wymalowanym na twarzy.-Dlaczego tak późno?-zadałam pytanie które zadawałam sobie w głowie.
-Bardzo cię przepraszam ale musiałem trochę dłużej być w pracy.-tłumaczył się brunet. No tak Kat, jest poniedziałek to normalni ludzie pracują, tylko ty siedzisz w chacie i czekasz aż dostaniesz się na studia.
-Spoko, nic się nie stało.-powiedziałam idąc w stronę lodówki.-Chcesz kanapkę?-zapytałam.
-Jasne. Czemu nie.-odpowiedział twierdząco. Wyjęłam potrzebne składniki i zaczęłam przyrządzać jedzenie. Po kilku minutach były już gotowe. Z szuflady wyjęłam jeszcze sok i kilka szklanek. Wszystko zaniosłam na stolik w salonie, o mało nie przewracając się po drodze, Lou jedynie się ze mnie śmiał. Miałam wielką ochotę na niego nakrzyczeć ale podarowałam mu. Usiadłam i zaczęłam konsumować uszykowane danie. Chłopak robił to samo co ja. Z kanapką w ustach włączyłam telewizor i przełączyłam na mój ulubiony kanał. Przez nasz śmiech kanapki prawie wylądowały na podłodze, ponieważ o mało co ich nie wypluliśmy. Tego wieczoru bez przerwy się śmiałam. Taki radosny czas się serio przydaje, pomógł mi na chwilkę zapomnieć o mojej przeszłości. Z nim to nawet o śmierci kogoś bliskiego byłoby można zapomnieć.
O godzinie 22 pożegnałam bruneta i poszłam spać, koniec atrakcji jak na jeden dzień.
Nie mogłam tej nocy spać, coś nie dawało mi spokoju. Wstałam z łóżka i poszłam po swój telefon który przez ten cały czas leżał spokojnie na blacie w kuchni. Wzięłam go do ręki i poszłam z nim się położyć. Gdy już leżałam zaczęłam wszystko po kolei sprawdzać od Facebooka aż po pocztę głosową.
Po 30 minutach znalazłam nagranie na poczcie głosowej, było od mamy. Powiedziała mi że wszystko u niej dobrze i nie mam się martwić. Ostatnio bardzo źle się czuła i cały czas chodziłam za nią i jej pomagałam, teraz nie mam jak tego robić. Ucieszyłam się gdy usłyszałam jej głos, brakuje mi jej.
Jestem z nią bardzo związana i nie umiem z nią się rozstawać na tak długi okres czasu, to trudne. W spokoju odłożyłam komórkę i mogłam już usnąć.
Obudziłam się w swoim starym pokoju. Dawne łóżko, meble i ozdoby. Na ten widok się uśmiechnęłam a w oku zakręciła się łza. Wyszłam z pomieszczenia i zaczęłam się rozglądać po całym domu. Było jak dawniej, wszystko takie znane i każdy przedmiot miał swoją, inną historie. To w tym domu najbardziej lubiłam, ciepło rodzinnego kominka. Wyszłam na podwórek, dzieci jak zwykle się bawiły, ale moja siostra siedziała zapłakana na ławce. Po chwili podeszła do niej jej przyjaciółka i zapytała "Co się stało?". Julia tylko odpowiedziała że ja, czyli Katrina wyjechałam. Teraz wszystko stało się dla mnie jasne, jest to dzień w którym wyjechałam do Londynu. W tej chwili zobaczyłam jak moja kochana siostrzyczka musiała prze zemnie cierpieć i płakać. Jej przyjaciółka pocieszyła ją i poszły bawić się z innymi. Teraz nie mogę nazwać zabawą siedzenie na trzepaku, ale kiedyś mogłam.
Obudziłam się. Zegar wskazywał godzinę 10. Od razu po ubraniu się muszę zadzwonić do siostry.
Wzięłam szybki prysznic i ubrałam TO. Pochwyciłam telefon i wybrałam numer Julii.
Niestety zapomniałam że dziś jest środek tygodnia i musi chodzić do szkoły. Napisałam jedynie sms, którego mam nadzieje odczyta. Nic innego mi nie zostało jak czytanie książki.
Usiadłam z herbatą i książką przy oknie. Na dworze padało, a okno było całe pokryte małymi kropelkami deszczu które powoli spływały. Uwielbiam czytać i pić ciepły napój gdy za oknem jest zła pogoda, wtedy czuje się tak... bezpiecznie? Usiadłam z lekturą i zaczęłam czytać linijki zdań.
Czas szybko mijał przy dobrej atmosferze. Moje zajęcie przerwał dźwięk dzwonka do drzwi. Otworzyłam i miłym spojrzeniem przywitałam pana listonosza. Wręczył mi kopertę z listem. Usiadłam i rozdarłam papier. Był to list od studiów. Szybko przeczytałam i wpadłam w szał. Zaczęłam krzyczeć "PRZEJĘLI MNIE! PRZYJĘLI!". Nie mogłam opanować swojego szczęścia. Zaczęłam turlać się po łóżku jak małe dziecko. Moja radość nie znała granic.
Witam was serdecznie w 2 już rozdziale. Niestety nie pojawił się on wcześniej ponieważ miałam ostatnio nie małe problemy i mało czasu. Teraz powracam. Jak widzicie zmieniłam postać Katriny, wzięłam aktorkę na której się wzorowałam tworząc jej postać, więc mam nadzieje że będzie wam to odpowiadać.
Bardzo dziękuje za 3 komentarze pod 1 rozdziałem :). Mam nadzieje że pod tym będzie z 8, będę wtedy z was dumna.
Dobra a teraz suchar na koniec.
Dlaczego komputer się nie schyla?
.
.
.
.
.
.
.
.
Bo mu dysk wypadł!
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
Co ja robię ze swoim życiem ;-;